Długo mnie nie było ale ciężko pracowałam nad tym żeby móc się pochwalić kolejnymi wyrobami:-)
Na pierwszy ogień pójdzie doniczka ozdobiona techniką decoupage. Bardzo podoba mi się ta forma ozdabiania, ale wszędzie piszą o "kleju do decu" że niby ma być jakiś specjalny, co zraziło mnie do spróbowania samemu. Aż tu nagle pewnego dnia z ciekawości otworzyłam jakiś prosty filmik z kursikiem i dopiero się dowiedziałam, że można użyć zwykłego kleju typu wikol - no i dopiero wtedy zaczęłam czytać "z czym to się je"...
Nie miałam zbytnio na czym ćwiczyć, więc wymyśliłam sobie, że ozdobię wiaderko po białym serze. Ale jak to mówią "pierwsze śliwki robaczywki" - nie wyszło mi to zbytnio - po 1 po zmatowieniu plastiku nie udało mi się już na gładko go zamalować a i naklejone kwiatki (jedyne serwetki jakie miałam) brzydko się pomarszczyły.
Tak to wiaderko leżało sobie w kącie, aż któregoś dnia wpadłam na pomysł, aby przerobić je na doniczkę. Obcięłam je trochę od góry, wieczko przerobiłam na podstawkę i całość okleiłam paper mache dodając kilka "szlaczków" z papierowej wikliny. Tym razem jakoś to mi wyszło..na pewno specjalistki od decu zauważą błędy (ale konstruktywna krytyka i porady mile widziane!!). Ogólnie jestem zadowolona z tego dzieła:-)
Drugim rękodziełem jest torebeczka - tu podobne połączenie materiałów jak w worku z poprzedniego posta.
Powstała z myślą o moich przyborach do szycia - chciałam zrobić coś małego i zamykanego na zamek (który po raz pierwszy sama wszywałam:-) Znalazłam w necie kursik i bardzo spodobał mi się kształt owej torebki.
Namęczyłam się z szyciem, oj namęczyłam...ale z efektu jestem strasznie dumna:D
Torebka wyszła mi większa niż chciałam i coś czuję, że to w niej będę przechowywać maszynę - bo ładniej się prezentuje:-) (zdj. robiłam na cito i do torebki poprzyczepiały mi się różne małe niteczki:/)
No i na koniec to co poskręcałam przez 6 tygodni siedzenia z nogą uwięzioną w gipsie (na szczęście od tygodnia już jestem wolna od tego ciężaru:-) - 2000 gazetowych rurek!!!! i tu dodam, że te najdłuższe skręcane były (ze względu na braki "surowca" czyli normalnych gazet) z gazet wielkości podwójnego A4 i połączone ze sobą - tutaj skręcania było dwa razy więcej:-)
Teraz zabieram się za wyplatanie wielgaśnych koszy:-) Podejrzewam jednak, że rurek ukręciłam za dużo jak na projekt, który powstał w mojej głowie, ale to nic - już mam kolejny pomysł na serię koszyczków:-)))