poniedziałek, 3 stycznia 2011

Gdyby kózka nie skakała...

to by nóżki nie złamała...a ja w sylwestra skakałam i nóżkę złamałam:( 

Nowy Rok rozpoczął się dla minie kontuzją - podczas wspaniałej zabawy w Sylwestra tak się wygłupialiśmy, że tańcząc (a raczej skacząc) niefortunnie przekręciłam stopę i nabawiłam się kontuzji. Noga bolała, ale nie przeszkodziło mi to bawić się dalej:-) Dopiero wczoraj TŻ zaciągnął mnie do szpitala. 5 godzin czekaliśmy na lekarza! i to tylko 5h bo dość późno przyjechaliśmy - parka przyjęta przed nami czekała 9h...a ja narzekałam na Polską służbę zdrowia!. Jak już w końcu zrobili mi zdjęcie okazało się, że mam złamaną kość śródstopia i trzeba zakładać gips...Jeszcze nie wiem jak długo będę uziemiona, bo dopiero w środę mam wizyte u ortopedy ale podejrzewam, że na co najmniej 5 tyg. Dopiero teraz rozumiem, co to znaczy mieć nogę w gipsie i chodzić o kulach. Praktycznie nic nie mogę robić - nawet głupiej herbaty sobie z kuchni nie przyniosę..masakra!

Ale cieszę się, że to tylko tak się skończyło a nie jakimś poważniejszym urazem. I nie ma tego co by na dobre nie wyszło - teraz mam duuuużo czasu na tworzenie!!!!!!!. Na razie powstają koszyczki z papierowej wikliny dla 4 pań z rodziny TŻ bo podczas odwiedzin u nas bardzo im się podobały, a że ja lubię niespodzianki robić to siedze i kręce rurki:-) efektem oczywiście nie omieszkam się pochwalić. A jak już skończę mam w planach upleść co najmniej jeden duuży kwadratowy kosz, bo w końcu mam na to czas! :-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz