Wczoraj wzięłam się za porządki w moim warsztacie i wpadł mi w ręce organizer na dokumenty, który kilka miesięcy temu stworzyłam z kartonu po proszku do prania (potem przez kilka dni w pokoju unosił się miły zapach proszku :-) ). Niestety oklejałam go na "łapu capu" zwykłym papierem kolorowym, co okazało się złym pomysłem - efekt końcowy wcale mi się nie podobał. Porzuciłam więc pracę nad tym projektem, bo nie miałam nic innego, czym można takie duże pudło okleić. I tak do tej pory organizer stał sobie smutny i brzydki w szafce.
Coś mnie wczoraj tchnęło, żeby podjąć kolejną próbę ozdobienia owego organizera. No i udało się! Okleiłam go przywiezioną z PL tapetą w kolorze pomarańczy, a żeby nadać mu "charakteru" dokleiłam niebieskie kwiatki wycięte dziurkaczem. Oto efekt:
Przy okazji znalazłam moje dzieło, które zrobiłam w zeszłym roku - pierwsze po dłuższej przerwie w tworzeniu. Zainspirował mnie wtedy kursik w cafeart na folder wielofunkcyjny. Mój niczym nie przypomina oryginału:-)
Były to początki mojej twórczości w Irlandii i oprócz dwóch rodzajów papieru do pakowania prezentów (srebrny i różowy) nie miałam czym go okleić. Zrobiłam wtedy własny "papier". Przeczytałam w cafeart, że można nakleić serwetki papierowe na kartkę za pomocą żelazka i folii spożywczej. Serwetek również nie posiadałam, ale za to miałam trochę skrawków materiałów (a w zasadzie to tylko 1 ten w kratkę, bo niebieski i bordowy materiał to nic innego jak stare t-shirty:P). Właśnie tą techniką zrobiłam "materiałowy papier" którym oklejony jest folder. Z kolei brzydkie brzegi materiału ukryłam pod wstążką (jedyna jaką miałam).
Niestety folder nie został ukończony, bo brakło mi pomysłu na jedną część (tę różową), a chciałam żeby był bardzo funkcjonalny. Jedną z idei było umieszczenie tam kalkulatora, ale w praktyce okazało się to niewykonalne. W rezultacie po długich rozmyślaniach poddałam się a przy okazji doszłam do wniosku, że wyszedł mi zbyt landrynkowy i nie do końca taka tonacja mi odpowiada.
Tak więc folder leży nie używany w szafce...ale kto wie, może kiedyś i do niego uśmiechnie się los i podrasuję go tak jak powyższy organizer:-)
I jeszcze na koniec staroć, której wcześniej nie pokazywałam - segregator z misiem. Przywiozłam go z Polski. Zrobiłam go chyba z 10 lat temu! (dlatego też już jest trochę podniszczony). Zwykły segregator formatu A5 obłożyłam granatowym materiałem, do którego wcześniej przyszyłam naszywkę - misia. Brzegi wykończyłam żółtą tasiemką.