czwartek, 13 stycznia 2011

O tych zapomnianych...

Wczoraj wzięłam się za porządki w moim warsztacie i wpadł mi w ręce organizer na dokumenty, który kilka miesięcy temu stworzyłam z kartonu po proszku do prania (potem przez kilka dni w pokoju unosił się miły zapach proszku :-) ). Niestety oklejałam go na "łapu capu" zwykłym papierem kolorowym, co okazało się złym pomysłem - efekt końcowy wcale mi się nie podobał. Porzuciłam więc pracę nad tym projektem, bo nie miałam nic innego, czym można takie duże pudło okleić. I tak do tej pory organizer stał sobie smutny i brzydki w szafce. 

Coś mnie wczoraj tchnęło, żeby podjąć kolejną próbę ozdobienia owego organizera. No i udało się! Okleiłam go przywiezioną z PL tapetą w kolorze pomarańczy, a żeby nadać mu "charakteru" dokleiłam niebieskie kwiatki wycięte dziurkaczem. Oto efekt:



Przy okazji znalazłam moje dzieło, które zrobiłam w zeszłym roku - pierwsze po dłuższej przerwie w tworzeniu. Zainspirował mnie wtedy kursik w cafeart na folder wielofunkcyjny. Mój niczym nie przypomina oryginału:-)
Były to początki mojej twórczości w Irlandii i oprócz dwóch rodzajów papieru do pakowania prezentów (srebrny i różowy) nie miałam czym go okleić. Zrobiłam wtedy własny "papier". Przeczytałam w cafeart, że można nakleić serwetki papierowe na kartkę za pomocą żelazka i folii spożywczej. Serwetek również nie posiadałam, ale za to miałam trochę skrawków materiałów (a w zasadzie to tylko 1 ten w kratkę, bo niebieski i bordowy materiał to nic innego jak stare t-shirty:P). Właśnie tą techniką zrobiłam "materiałowy papier" którym oklejony jest folder. Z kolei brzydkie brzegi materiału ukryłam pod wstążką (jedyna jaką miałam).

Niestety folder nie został ukończony, bo brakło mi pomysłu na jedną część (tę różową), a chciałam żeby był bardzo funkcjonalny. Jedną z idei było umieszczenie tam kalkulatora, ale w praktyce okazało się to niewykonalne. W rezultacie po długich rozmyślaniach poddałam się a przy okazji doszłam do wniosku, że wyszedł mi zbyt landrynkowy i nie do końca taka tonacja mi odpowiada. 
Tak więc folder leży nie używany w szafce...ale kto wie, może kiedyś i do niego uśmiechnie się los i podrasuję go tak jak powyższy organizer:-)




I jeszcze na koniec staroć, której wcześniej nie pokazywałam - segregator z misiem. Przywiozłam go z Polski. Zrobiłam go chyba z 10 lat temu! (dlatego też już jest trochę podniszczony). Zwykły segregator formatu A5 obłożyłam granatowym materiałem, do którego wcześniej przyszyłam naszywkę - misia. Brzegi wykończyłam  żółtą tasiemką.



czwartek, 6 stycznia 2011

Koszyczki

Wczorajsza wizyta u ortopedy potwierdziła moje obawy - bede chodzic z tym moim gipsem przez 5 tygodni...czyli mam 5 tygodni totalnego luzu żeby skręcać rurki z papieru na duuuży koszyk:-)

Dotychczas udało mi się upleść 5 koszyczków, które wczoraj powędrowały już w świat do wspomnianej wcześniej rodziny mojego TŻ. Prezencik baardzo się spodobał obdarowanym co mnie bardzo cieszy:-) A oto i one:


poniedziałek, 3 stycznia 2011

Gdyby kózka nie skakała...

to by nóżki nie złamała...a ja w sylwestra skakałam i nóżkę złamałam:( 

Nowy Rok rozpoczął się dla minie kontuzją - podczas wspaniałej zabawy w Sylwestra tak się wygłupialiśmy, że tańcząc (a raczej skacząc) niefortunnie przekręciłam stopę i nabawiłam się kontuzji. Noga bolała, ale nie przeszkodziło mi to bawić się dalej:-) Dopiero wczoraj TŻ zaciągnął mnie do szpitala. 5 godzin czekaliśmy na lekarza! i to tylko 5h bo dość późno przyjechaliśmy - parka przyjęta przed nami czekała 9h...a ja narzekałam na Polską służbę zdrowia!. Jak już w końcu zrobili mi zdjęcie okazało się, że mam złamaną kość śródstopia i trzeba zakładać gips...Jeszcze nie wiem jak długo będę uziemiona, bo dopiero w środę mam wizyte u ortopedy ale podejrzewam, że na co najmniej 5 tyg. Dopiero teraz rozumiem, co to znaczy mieć nogę w gipsie i chodzić o kulach. Praktycznie nic nie mogę robić - nawet głupiej herbaty sobie z kuchni nie przyniosę..masakra!

Ale cieszę się, że to tylko tak się skończyło a nie jakimś poważniejszym urazem. I nie ma tego co by na dobre nie wyszło - teraz mam duuuużo czasu na tworzenie!!!!!!!. Na razie powstają koszyczki z papierowej wikliny dla 4 pań z rodziny TŻ bo podczas odwiedzin u nas bardzo im się podobały, a że ja lubię niespodzianki robić to siedze i kręce rurki:-) efektem oczywiście nie omieszkam się pochwalić. A jak już skończę mam w planach upleść co najmniej jeden duuży kwadratowy kosz, bo w końcu mam na to czas! :-)